czwartek, 27 lutego 2014

Małecki: Będę umierał za Pogoń

Tatuaż z podobizną Henryka Reymana na ramieniu, opowiadanie o miłości do Wisły Kraków, prowadzenie dopingu z jej trybun, czy to wszystko było tylko na pokaz? Mowa oczywiście o Patryku Małeckim, który po przejściu do szczecińskiej Pogoni wypowiedział się w słowach: Mogę obiecać, że od teraz na każdym treningu i w każdym meczu będę umierał za Pogoń. Wydaje się, że słowa trochę nie na miejscu wobec wcześniejszych deklaracji miłości do Białej Gwiazdy. A wystarczyło powiedzieć, że mimo oddania serca Wiśle, będzie grał najlepiej jak potrafi w barwach Pogoni. 

Małecki to piłkarz od zawsze kojarzony z Wisłą. Przybył do Krakowa już jako junior i był przykładem, że posiadając odpowiednie umiejętności piłkarskie można przebić się do składu zdobywającej kolejne mistrzostwa drużyny. Stanowił argument trenerów, którzy nie dawali szans wychowankom, że robią tak z powodu ich umiejętności. Patryk te umiejętności posiadał, otrzymał szans i ją wykorzystał. Zadebiutował w 2006 roku u Dana Petrescu jako nastolatek. Dysponował szybkością, dryblingiem oraz boiskową odwagą. W parze z umiejętnościami nie szła jednak inteligencja. Często sprawiał problemy wychowawcze. Czuł, że jest już gwiazdą w drużynie, jak i całej lidze. Przykładem tego mogą być jego słowa wypowiedziane do Macieja Sadloka w czasie meczu z Ruchem Chorzów: Kim Ty k…. jesteś, pedale? Odmówił Henrykowi Kasperczakowi wejścia na boisko w sparingu z Hannoverem, podobnie potraktował kolejnego szkoleniowca Kazimierza Moskala. Już wtedy zastanawiano się, czy nie powinien opuścić Wisły. Stali za nim jednak kibice, których był ulubieńcem. Głośno deklarował, że nie zagra w innym polskim klubie. Ostentacyjnie całował herb Wisły czy prowokował kibiców Cracovii. Jednak wielu osobom naraził się, gdy odsyłał pikników na drugą stronę Błoń. Zaczął szkodzić zarówno sobie jak i Wiśle. 

Wraz z kolejnymi wybrakami Małeckiego, przyszła obniżka formy. Piłkarz zdecydowanie przybrał na wadze, zbudował masę mięśniową, jednak stracił przez to swoje główne atuty czyli szybkość i dynamikę. Snuł się bezradnie po boisku, podejmując wyłącznie złe decyzje co przynosiło straty. Przed sezonem 2012/2013 został wypożyczony do tureckiego Eskisehirsporu, gdzie miał wydorośleć i odzyskać dawną, dobrą formę. Nie zrobił jednak zagranicznej kariery i już po pół roku wrócił do Krakowa. W rundzie wiosennej miał miejsce w drużynie prowadzonej przez Tomasza Kulawika, jednak jego problemy miały dopiero nadejść. 

Od nowego sezonu szkoleniowcem Wisły został bowiem Franciszek Smuda, z którym Małeckiemu nigdy nie było po drodze. Franz jeszcze jako selekcjoner reprezentacji krytykował Małego za bierność w obronie i z tego też względu przestał powoływać do kadry. Nowy trener jednak mówił, że piłkarz ma u niego czystą kartę, a sam zawodnik deklarował, że zrobi co będzie mógł, żeby drużyna miała z niego pożytek. Runda jesienna była jednak dla niego porażką. Mimo wielu szans od trenera, zarówno w pierwszym składzie, jak i wchodząc z ławki piłkarz nie potrafił nic dać zespołowi. Zatracił szybkość, ciągle tracił piłkę, a jego forma frustrowała zarówno kibiców, jak i jego samego. 

W zimowym oknie transferowym postanowił opuścić Wisłę i przenieść się do Pogoni Szczecin. Odchodząc skrytykował Smudę za ciężkie treningi i brak szansy. Od tego momentu zaczął deklarować „umieranie dla Pogoni”, co po wcześniejszych deklaracjach o miłości do Białej Gwiazdy wydaje się niesmaczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz