czwartek, 7 listopada 2013

Smuda czyni cuda - czyli Wisła Kraków po rundzie jesiennej

Kiedy latem szkoleniowcem Białej Gwiazdy został Franciszek Smuda klub znajdował się w opłakanej sytuacji. Wraz z dyrektorem sportowym Jackiem Bednarzem przeprowadzono czystkę w kadrze pierwszego zespołu, co spowodowało, że na starcie nowego sezonu nowy trener dysponował 13-14 zawodnikami na poziomi polskiej ekstraklasy. Wszyscy w mediach zapowiadali koniec Wisły, walkę o utrzymanie. Władze postanowiły za cel wejście do pierwszej ósemki ligi, ale dziennikarze już dawno wyśmiali Wisłę i Smudę. Teraz, gdy na koniec rundy Biała Gwiazda zajmuje 2 miejsce w tabeli ze stratą 3 pkt do prowadzącej Legii, Franciszek Smuda pokazał wszystkim, którzy go skreślili, że zrobili to za wcześnie. Faktem jest, że odniósł on wielką porażkę jako selekcjoner, ale specyfika pracy z klubem jest inna i w niej odnajduje się bardzo dobrze jak na polskie warunki.


Wisła w 15 meczach straciła tylko 8 bramek i odniosła jedną porażkę co jest zasługą stworzenia najlepszej w lidze linii obrony, kierowanej przez Arkadiusza Głowackiego. Ten doświadczony obrońca przeżywa swoją drugą młodość i wspominano nawet w mediach o jego powrocie do reprezentacji. Lepiej jednak będzie jak skoncentruje się tylko na grze w klubie. Życiową formę osiągnął Michał Miśkiewicz, który przez niektórych nazywany jest bramkarzem rundy. Uratował wiele razy drużynę przed porażką dzięki swojemu niesamowitemu refleksowi. Warto zaznaczyć, że jak na bramkarza jest młody i ciągle robi postępy. W ostatnim czasie zdecydowanie poprawił grę nogami. Jako defensywny pomocnik znakomicie spisuje się Ostoja Stjepanović, który potrafi szybko wyprowadzić piłkę dokładnym, prostopadłym podaniem. Od początku sezonu był krytykowany, jednak w meczach w których nie wystąpił w środku pola panował chaos. Rozwinął się Michał Chrapek, który sprawdza się jako pomocnik w stylu box to box, strzela bramki, ale walczy także w odbiorze. Mówi się ostatnio, że bardziej zasługuje na powołanie do reprezentacji niż faworyzowany Dominik Furman z Legii. 

Pozycja Wisły w lidze jest także wynikiem powrotu do klubu Pawła Brożka po nieudanej przygodzie w Europie. To on jako jedyny napastnik wziął na siebie odpowiedzialność za ofensywne poczynania zespołu. Strzelił 7 bramek, rozgrywał piłkę, a zaczął grać z marszu, bez letnich przygotowań z zespołem. Dzięki niemu lepiej zaczął grać także Łukasz Garguła, który wreszcie miał z kim poklepać piłkę czy posłać prostopadłe podanie. Sam strzelił także 5 bramek i zaliczył tyle samo asyst. W trakcie rundy dołączył do Wisły także Wilde-Donald Guerrier, który zapowiadany był jako lewy obrońca, ale zdecydowanie lepiej spisuje się grając wyżej. Posiada łatwość dryblingu oraz przyspieszenie, ale musi nadrobić braki taktyczne. 

Żeby nie było tak słodko należy wspomnieć o słabej formie Patryka Małeckiego oraz Emanuela Sarkiego. To powoduje, że skrzydła Wisły nie funkcjonują tak jak powinny. Małecki zatracił szybkość, która była jego głównym atutem. Teraz jego występy są frustrujące, zarówno dla kibiców, jak i dla samego piłkarza. Sarki natomiast poza szybkością, nie oferuje nic więcej. Może występować jako joker na ostatnie 20 minut, gdy rywal jest już zmęczony.

Podsumowując Franciszek Smuda udowodnił swoim krytykom, że jeszcze się nie skończył i że w polskiej ekstraklasie może osiągać wyniki. Oczywiście drużyna potrzebuje wzmocnień, ale to już nie jest zależne tylko od trenera. Właściciel Wisły obiecał jednak 4 wzmocnienia w zimowym okienku transferowym, więc z nadzieją patrzymy w przyszłość...

Podobają Ci się moje felietony? Polub to na facebooku!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz